Siedem rzeczy, których nigdy nie zrobię na wakacjach…
W czerwcu zeszłego roku urlopowałam się z rodziną. Był to (zresztą pewnie jak każdego urlop) wspaniały czas obfitujący w niesamowite wrażenia, podziwianie widoków i poznawanie nowych ludzi jak i miejsc. Ponieważ uwielbiamy spędzać czas wolny aktywnie, tak również było. Opisałam to w innych postach, do których przeczytania zachęcam, zwłaszcza, jeśli planujesz urlop w górach i to z 5letnim dzieckiem. Byliśmy w Bukowinie Tatrzańskiej, ale o tym w następnych postach.
Siedem grzechów głównych popełnionych na wakacjach z dzieckiem w górach
- Nie wyjdę w trasę bez rozpoznania i zaplanowania szczegółowej trasy wycieczki nieprzygotowana. Chociażby obiecał Ci, że to tylko 3 lub 5 km, że zaraz wracamy, nigdy nie wychodź w trasę bez odpowiedniego ekwipunku!!! Mam na myśli męża, ojca Twojego dziecka. Płyn do picia, płyn na komary, coś do zjedzenia, ciuchy do przebrania (przede wszystkim dla dziecia) i przede wszystkim krem z filtrem!!! Nam tego ostatniego zabrakło… Z 5 km, które miały iść szlakiem wokół Bukowiny zrobiło się 11….. Mąż nie przewidział, że do Pensjonatu trzeba jeszcze dojść kolejne 5 km… Bo Google Maps tego wcześniej nie wskazał…
- Nie wyjdę z pokoju bez wysmarowania siebie i rodziny kremem z filtrem! choćbym miała wyjść tylko na 10 min po bułki do sklepu…. Przykład jak wyżej.
- Cały plecak ciuchów na przebranie dla dziecka i… siebie. Zwłaszcza jak zachce Wam się spontanicznie przeprawiać przez strumyk lub rzeczkę, robić cudne zdjęcia na kamieniu w iście lodowatej wodzie gdy wykręca Cię w kościach aż tak mocno, że zrzuca z kamienia na którym stoisz…. Reszty się domyślcie.
-
Nie zabiorę męża – zwłaszcza tego, co nie zna się na googlach mapie. Innego mogę wziąć. Ewentualnie dopilnuj męża żeby dobrze zweryfikował trasę – patrz punkt 1.
- Nie pojadę na wakacje bez pomysłów na nagrody…. Dla 5 letniego dziecka. Dzieci w tym wieku szybko się nudzą i jeżeli wychodzisz z domu na czas dłuższy niż jedna godzina, trzeba było włączyć nadkreatywność: wymyśleć cel spaceru (np. na koniec zabawa na placu zabaw, lody czy zakup jajka niespodzianki albo innych pierdół na straganach – np. misia królisia fota). Podczas przebywanych tras, piosenki dziecięce otrzymywały od nas nowe zwrotki, czasami niecenzuralne dla dzieci w tym wieku (wiecie z użyciem słowa kupa i siki – ale ile frajdy dla Młodego!). Uwielbiamy z Młodym zabawę w „opowiem Ci coś zabawnego”.
- Nie zabiorę nienaładowany akumulator aparatu – raz mi się zdarzyło. Jeden dzień wycieczki, gdzie co prawda już koniec dnia ale musiałam robić zdjęcia smartfonem, a mój niestety nie robi pięknych. Ale byłam zła! Teraz ładuje go nawet jak są jeszcze dwie kreski.
- Nie przekroczę granicy kraju bez odpowiedniego wyposażenia. W tym dokumentów tożsamości… dziecka. O tym będzie w poście o Słowacji.
Przydatne rady dla innych mam 😉